RPG 2018 oczami niegdysiejszego aktywisty Stetryczałego gracza gawęda #1
Próbuję policzyć kiedy ostatni raz grałam w RPG i zawodzi mnie pamięć. Chwilami łudzę się że to co najwyżej 5-6 lat, ale w głębi serca po prostu wiem że sporo więcej. To nie było tak, że rzuciłam gry w diabły. Po prostu musiałam wyjechać i zająć się czymś co uważałam za ważne dla świata i gdzie byłam bardziej potrzebna. Większość podręczników sprzedałam a fantastycznemu środowisku dałam o sobie w tej materii zwyczajnie zapomnieć.
Wiele wody upłynęło zanim odkryłam co było dla mnie naprawdę ważne a co nie. Tak naprawdę pierwsze jaskółki pojawiły się już 3 lata temu, gdy wpadłam na pomysł aby nieerpegowych ludzi szkolić w formie bliskiej grom fabularnym. Seria kursów odniosła zaskakujący sukces, więc z biegiem czasu dokładałam coraz więcej elementów RPG, z regularną sesją włącznie. Kiedy w 2016 roku odszedł „mój astralny brat” Lucek – pierwsza osoba z fandomu, którą poznałam na żywo, gdy w 2000 r. odebrał mnie z pociągu i z lubelskiego dworca zawiózł na Falkon I – dotarło do mnie, że straciłam bardzo dużo czasu.
Mamy rok 2018. Podczas sylwestrowego świętowania po raz pierwszy w życiu złożyłam noworoczne postanowienie: wracam. Czułam, że nie będzie łatwo – już pierwszy rekonesans w sieci parę miesięcy temu uświadomił mi, że w polskim środowisku RPG-wym nastąpiło duże przegrupowanie. O tym, że lubelski Grimuar, mój „rodzimy” klub, zawiesił działalność, wiedziałam już wcześniej. Pewnym zaskoczeniem było dla mnie, że nie działają już Wrota Wyobraźni, w których stawiałam swoje pierwsze kroki jako redaktor. Z Poltera zniknęły ulubione działy, z Kult-em na czele – który nawet kiedyś miałam okazję jakiś czas koordynować. Mały portalik, na którym wraz z przyjaciółmi pisaliśmy o wiktoriańskich RPG, porzuciłam sama w okolicach 2013 r., choć z sentymentu nadal wisi w sieci.
Ludzie grają dziś w systemy o których nigdy nie słyszałam. Oferta wydawnicza rośnie a „konsumenci” zunifikowali swoje zainteresowania, łącząc pasję do RPG z zamiłowaniem do gier planszowych i komputerowych. Aktywność fandomowa przeniosła się na Facebooka i Youtube, gdzie działa wiele niesamowitych fanpage-ów i vlogów. Gracze pomagają sobie nawzajem w toku bardzo aktywnych dyskusji na grupach tematycznych, powstało erpegowe targowisko, gdzie można dostać w zasadzie wszystko, włącznie z rarytasami, których od lat nie widziałam na oczy. Na największe konwenty jeździ nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi a jednym z prężniej działających środowisk erpegowych w Polsce są LARPowcy (i nie są to wyłącznie Świato-mrokowcy!). Wielu „rozjechanych” po różnych zakamarkach świata gra online i godnie się przy tym bawi.
WOW. Wiele, wiele się zmieniło. Wiele dobrego!
Drogi czytelniku. Składam wyrazy szacunku i wdzięczności, za to, że czytasz te słowa. Musisz wiedzieć, że Staroświecka Pracownia Gier powstała po to, aby pomóc mi odnaleźć się w świecie gier i graczy na nowo. Mam nadzieję, że moje strupieszałe spojrzenie na wiele zjawisk nie będzie Cię razić i zniechęcać. A kto wie – może kiedyś jeszcze się wyrobię?
Obrazek: Coco Zinva z Pixabay