George R.R. Martin „Ostatni rejs Fevre Dream” Recenzja książki
Choć teraz wydaje się to oczywiste, odkrycie, że George R. R. Martin napisał coś więcej niż „Pieśń lodu i ognia”, przyjęłam z pewnym zaskoczeniem. Szczególnie, że chodzi o powieść w historycznym anturażu i o wampirach.
Gdyby nie nazwisko na okładce, byłabym przeświadczona, że mamy do czynienia z kolejną po „Wywiadzie z wampirem” powieścią Ann Rice. „Fevre Dream” jest tak bardzo przesiąknięta duchem jej twórczości, że jestem niemal pewna, że była dla Martina potężną inspiracją. Wojna o dominację pomiędzy dwoma wampirami: „dobrym” i „złym” i koterie oparte na sile i wieku dominującego wampira a do tego duszny klimat Nowego Orleanu i bagiennego dorzecza Missisipi – wszystko to brzmi po prostu znajomo. I całkiem fajnie.
Chyba pierwszy raz spotkałam się ze, stylizowanymi na naukowe, rozważaniami o historii wampirów, ich anatomii i uwarunkowaniach; i jest to chyba najbardziej pasjonująca cześć powieści. Poza nielicznymi scenami akcji (fajne!), „Ostatni rejs” snuje się bowiem trochę zbyt powoli, niczym smętne meandry wielkiej rzeki, nieszczególnie dbając o to aby utrzymać czytelnika. Pierwsza 1/3 książki była dla mnie męczarnią, która trwała wiele tygodni. Po prostu nie mogłam się przełamać aby czytać dalej. Aż któregoś razu… no tak, poszło już z górki i resztę łyknęłam w 24h.
W gruncie rzeczy to bowiem świetna historia o nietypowej i niezwykle silnej przyjaźni wampira i człowieka oraz opowieść grozy o ultymatywnym Złu. Znajdziemy tu i krwawą makabrę i niemalże romantyczne/nostalgiczne opisy przyrody, rzeki i ludzkiej lub nieludzkiej urody. Odmalowany z najdrobniejszymi szczegółami świat XIX-wiecznej parowej żeglugi śródlądowej, czyta się trochę jakby oglądać niezwykle kolorowy film. Do tego fajni, może nie pełnokrwiści, ale charakterni i łatwi do zapamiętania bohaterowie. No i Joshua i Damon, czyli „łamacze serc” niemalże jak Luis i Lestat, których skomplikowana relacja jest kołem zamachowym całej opowieści.
Ostatecznie, mimo pewnych początkowych nieporozumień, bardzo mi się podobało i mogę „Fevre Dream” z czystym sercem polecić każdemu, kto w opowieściach o wampirach szuka czegoś więcej, niż tylko krwawej jatki. Choć tą, oczywiście, też tu znajdziemy.