Dan Simmons „Letnia noc” Recenzja książki
Zawsze myślałam, że bracia Duffer tworząc „Stranger Things” inspirowali się powieścią S. Kinga a tu taka niespodzianka! Zupełnie nie znana mi powieść, nominowana w 1991 do nagrody Brama Stokera a w 1992 do British Fantasy Award. No i zwycięzca Locus Award for Best Horror/Dark Fantasy w 1992. Jakim cudem wcześniej o niej nie słyszałam?!
„LETNIA NOC” Dana Simmonsa, gdyż o niej mowa, to druga po „Pieśni Bogini Kali” powieść tego autora po którą sięgnęłam i którą – co tu dużo mówić – Simmons ugruntował we mnie przekonanie, że nadajemy na tych samych falach. „Letnia noc” to bezapelacyjnie najlepsza powieść grozy z dziecięcymi bohaterami, jaką kiedykolwiek czytałam, włączając w to tak uwielbiane przeze mnie klasyki jak „To” czy „Miasteczko Salem”. Wcale się nie dziwię, że to właśnie ona porwała scenarzystów „Stranger Things” i powiem więcej – gdyby nie Simmons, serial nie miałby kilku naprawdę widowiskowych scen. Choć fabuła „ST” różni się znacznie od „Letniej nocy”, to nietrudno jest odkryć elementy żywcem przeniesione z powieści na szklany ekran. Tylko dlaczego do diaska nie jest powszechnie znanym hitem?!
Może dlatego, że pomiędzy totalnie brawurowymi scenami przygód grupy młodocianych przyjaciół z Rowerowego Patrolu, z kronikarską otwartością trafiają się i takie, w których jesteśmy świadkami przemocy domowej, patologii rodzinnych, alkoholizmu czy rażącego zaniedbywania niesamodzielnych bliskich? Może bo w takich opowieściach nieczęsto zdarza się, aby jeden z głównych bohaterów odszedł na zawsze? A może ze względu na nieliczne, ale jednak, sceny wskazujące na to, że w dorastających dzieciakach budzą się, jakby to rzec, hormony? Może. I właśnie z tych powodów ta cudowna letnia noc nie jest aż tak beztroska i lekka jak można byłoby się spodziewać. Gdzieś pod skórą czuć tutaj powagę sytuacji, która czyni tę opowieść znacznie mniej „dziecięcą” niż w przypadku innych, bardziej znanych historii.
„Letnia noc” długo się rozkręca, przez wiele rozdziałów oswajając nas z miasteczkiem Elm Haven, mieszkańcami, miejscami a przede wszystkim z dzieciakami, które za chwilę uwikłają się w intrygę, w której będą musieli uratować świat. Kiedy, jak krople deszczu, pojawiają się pierwsze zwiastuny zagadki i niebezpieczeństwa, długo jeszcze trudno nam będzie ze sobą powiązać wszystkie te okruszki w jedną całość. Tak naprawdę cała intryga dąży do wielkiego, długiego i wieloetapowej finału z mistrzowsko opisanymi pościgami i solidnymi, pełnymi napięcia scenami grozy. Serio, to co dzieje się w ostatnich kilku rozdziałach, rozbija bank i choćby dla tego zakończenia warto po „Letnią noc” sięgnąć. W mojej pamięci, z nostalgicznym zakończeniem przez które ciepło spłynęło na moje serduszko, pozostanie bardzo długo. Zdecydowanie polecam!