„Ciche miejsce” (2018 r., reż. John Krasinski) Recenzja filmu
Info: oryg. „A quiet place”. Reżyser gra również główną rolę w filmie. Bardzo mało aktorów. Troszkę efektów specjalnych. Netflix. Trwa 1h30.
Wrażenie: typowy amerykański współczesny horror bez większych ambicji, nijaki; propsy tylko za farmę (będzie o tym dalej). Nie lubię filmów o potworach. Bardzo podobny do kilku innych filmów. Nie nudziłam się (film krótki), ale drugi raz nie obejrzę. O nie. Szybko zapomnę. Nie bałam się.
Relacja (bez spoilerów): bardzo nieprzegadany film o potworach (to żaden spoiler, włączcie i poczekajcie parę minut). Od razu mówię, że mam dużą słabość do wszelkich opowieści dziejących się na opuszczonych farmach w samym środku wielkich pól kukurydzy i bywam wobec takich nieco bezkrytyczna. Nawet jeśli to filmy o bardzo dziwacznych potworach, których – z kolei – w horrorze szczerze nie znoszę.
Filmy takie jak te są teraz bardzo modne, że wspomnę tylko o „Nie otwieraj oczu” z Sandrą Bullock, czy ubiegłoroczną „Ciszę”. Zawiązanie akcji jest proste: mamy taki prawie postapokaliptyczny (albo obecnieapokaliptyczny) świat, opanowany przez jakieś nie do końca zdefiniowane (kosmiczne) istoty. Aby przeżyć, nie możemy robić czegoś, bez czego – jak nam się wydaje – nie da się żyć. W „Cichym miejscu”, jak w tytule, nie można nam wydawać dźwięków. Przed oczami widza sprawa się szybko komplikuje i, jak można się spodziewać, bohaterowie wystawieni są śmiertelne niebezpieczeństwo.
Widoczki i scenografie, jak już wspominałam, przypadły mi do gustu. Farma i pola kukurydzy wyglada naprawdę super, jest w tym klimat który bardzo inspiruje mnie eRPeGowo i na pewno gdzieś to wykorzystam. Potwory – meh. Fabuła jak zwykle, niczym się nie różni od całej masy podobnych filmów. Najprawdopodobniej za tydzień nie bede go pamiętać i zleje mi się z innymi podobnymi produkcjami.
Ocena Wiewiórskiej: 4+1/10. Ten +1 wyłącznie za farmę w polu kukurydzy.