Grady Hendrix „Moja przyjaciółka opętana” Recenzja książki
Minęło już ładnych parę godzin, odkąd skończyłam czytać tę książkę i trochę nadal nie wiem co o niej napisać. Choć finał przywitał mnie wielkim wzruszeniem, choć obsypałam ją niestandardowo dużą ilością gwiazdek, nadal nie jestem pewna, czy to rzeczywiście taka dobra książka, czy raczej moja nostalgia znów wyśpiewuje serenady, odbierając mi szansę na obiektywną ocenę sytuacji.
Fabularnie jest jak w tytule, czyli mamy opętaną przyjaciółkę, a skoro jest „moja”, to główną bohaterką jest oczywiście przyjaciółka tej opętana przyjaciółki. Hendrix nie ukrywa tego przed nami, nie próbuje nas tym zaskoczyć, nie chce, żebyśmy odkryli ten misterny plan sami. Mówi od razu jak będzie. „Jak to?” – można zapytać. Przecież w horrorze to się nie godzi od razu wiedzieć jaki byt nadnaturalny, jaka pomyłka kategorialna wedrze nam się siłą do opowieści i zacznie nas straszyć.
No i właśnie tu jest pies pogrzebany (sic!), bo moim zdaniem Hendrixowi udało się napisać fajną powieść w stylu teenage drama w amerykańskich nostalgicznych latach 80-tych, maskując ją tylko odrobinę elementami grozy. Mamy tu więc wszystko – Philla Collinsa i Madonnę, D&D i satanic-panic, coca-colę i szkolną kronikę, LSD i anoreksję. Mamy nieobecnych albo niezainteresowanych dorosłych i nastolatków, którym nikt nie ufa, nikt nie wierzy i nikt ich nie wysłucha, bo przecież piją, ćpają i kradną. Mamy senne letnie sceny filozofowania na zielonej trawce i uderzenia gorąca, gdy na korytarzu zjawia się futbolista z ostatniej klasy. Mamy problemy dojrzewania z brakiem akceptacji swojego ciała, bullyingiem, narkotykami i myślami samobójczymi.
Mój problem leży jednak w tym, że niemal wszystko co złe na tym świecie Hendrix przypisuje opętaniu. I choć książka jest, jak to powiedział pewnej fajny człowiek „cudowna” i będę ją polecać każdemu fanowi „Stranger Things”, „Life is Strange” lub „Twin Peaks”, gdzieś z tyłu głowy mam przeświadczenie, że chciałabym „Moją przyjaciółkę opętaną” przeczytać zwyczajnie bez wątków opętania. Sama nie wierzę, że to piszę, ale zamiast nadnaturalnej grozy chętnie włożyłabym w to miejsce thriller i trochę odkrywania na czym naprawdę polega świat dorosłych w jego najmroczniejszych aspektach. Och, na samą myśl aż ciary chodzą…