krew i żelazo

[Pieśń Lodu i Ognia RPG] Krew i żelazo. Raport z sesji#3 i #4

PORZUCONA NADZIEJA

„Lordzie Blackshore, oferuje ci służbę. Będę cię bronić, służyć ci radą a w potrzebie oddam za ciebie życie. Przysięgam na starych bogów i nowych” – młody rycerz skierował swoje pełne nadziei fiołkowe oczy na młodego Duncana Blackshore (BG). W srebrnej inkrustowanej zbroi Edana odbijało się światło wielu pochodni, trzymanych przez rosłych marynarzy stojących szpalerem po obu stronach pokładu „Porzuconej Nadziei”. Duncan wziął głęboki oddech i z uroczystym wyrazem twarzy odrzekł: „Ja zaś przysięgam, że zawsze będziesz mieć miejsce w moim domu i mięso i miód przy mym stole. Ślubuję nie żądać od ciebie niczego, co może cię okryć niesławą. Przysięgam na starych bogów i nowych. Powstań”.

Prastary zamek na skale Przylądka Foczych Skór można byłoby uznać za jeden z cudów tego świata, gdyby nie niegościnne wiatry i przenikające do szpiku kości zimno. Kiedy okręt kapitana Lychestera (BG) opływał cypel, wszyscy rzucili się na prawą burtę, żeby dokładnie przyjrzeć się legendarnej Morskiej Bramie – naturalnej formacji skalnej stworzonej przez wodę i sztormy, gigantycznemu łukowi z „okiem” po środku, pozwalającym spoglądać na przestrzał w kierunku pełnego morza. Gdzieś daleko na horyzoncie na falach, złożywszy żagle kołysała się wielka trójmasztowa karraka bez bandery. Na kamiennej platformie, wznoszącej się w górę krętymi schodami od podnóża nogi Morskiej Bramy ku łukowatemu wygięciu mostu prowadzącego do zamku, stała chuda, rachityczna kobieta a poły jej szaty i długie siwe włosy rozwiewał morski wiatr.

„Witaj panie na Przylądku Foczych Skór” – rzekła bezbarwnym głosem, gdy szalupa z gośćmi przybiła do platformy – „Jestem Myria, żona Lorda Tristona Farwynda. Wybacz, że nie mógł przywitać cię osobiście, ale zdrowie nie pozwala mu już opuszczać zamku”.

Spotkanie ze starym Farwyndem było niczym innym jak tylko rozczarowaniem. Umysł starego bezdzietnego Lorda mąciła mgła a nawet monumentalne wnętrze wielkiej sali, w której umieszczono przeszło 50 kominków nie rozwiało przygnębiającego wrażenia, wywołanego przez jego poplątane siwe włosy i przerośnięte paznokcie. Starzec nie wiedział nawet do końca z kim rozmawia a zapytany o stanowisko wobec posunięć rodu Greyjoy twierdził, że Balon to przecież jeszcze dziecko, które dopóki nie dorośnie nie stanowi żadnego niebezpieczeństwa. W trakcie audiencji w sali pojawił się jednak ktoś jeszcze, kogo ci lepiej zaznajomieni z życiem na Żelaznych Wyspach bez trudu zidentyfikowali jako Urragona Krwawego Sierpa – legendarnego żeglarza, wojownika i kapłana Utopionego Boga, o ciele w połowie pokrytym strasznymi bliznami po oparzeniach. Plotki głoszą, że okręt kapitana Urragona został przed laty zaatakowany za pomocą Dzikiego Ognia i że był on jedynym, który to spotkanie przeżył. I choć audiencja u samego Lorda Farwynda nie przyniosła żadnych rozstrzygnięć, zupełnie inaczej potoczyła się wieczerza, wydana na cześć gości z wyspy Blackshore.

„Farwynd wam nie pomoże” – rzekł Urragon z szerokim uśmiechem, z ekspresją wychylając do dna kolejny kielich doskonałego arborskiego wina – „To stary pozbawiony rozumu dziad, który nie wie dziś nawet ilu zbrojnych liczy jego garnizon. Co innego ja: wszyscy żołnierze lorda są pod moim dowództwem, a jest tego sporo. Więcej niż mógłby wam zaoferować każdy inny lord na Wielkiej Wyk. Jeśli jednak moi ludzie mają wystąpić u boku Goodbrotherów przeciwko Greyjoyom i ich poplecznikom, chcę czegoś w zamian… Triston Farwynd jest stary i nie ma dzieci. Tylko patrzeć jak się przekręci, nie zostawiając dziedzica na włościach a okoliczni lordowie poczną rozdrapywać domenę kawałek po kawałku, aż rozdrapią wszystko. Mam miecze i okręty gotowe do walki o każdą piędź, ale jest jeden problem, który możecie pomóc mi rozwiązać – i tego właśnie żądam w zamian za wsparcie waszej, haha, rebelii…

8 dni morskiej żeglugi na zachód, kończy się znany świat. Wielkie niezbadane połacie mórz i oceanów ciągną się po horyzont, a legendy głoszą, że do dziś żyją tam legendarne krakeny i lewiatany, mające morskie głębiny w swoim posiadaniu. Znajduje się tam zapomniany archipelag wysp, o którym nawet Greyjoyowie zdają się nie pamiętać. Nazywa się Samotne Światło. To tam żyje zrodzony z Tregara „Piany Morskiej” brat lorda Tristona – Gylbert Farwynd. Chcę żebyście przekonali go, aby po śmierci Tristona zrzekł się na moją rzecz praw do należącego do starucha Przylądka Foczych Skór i zamku Hoare. Myślę, że nie będzie to trudne – Gylbert Farwynd od dziesiątek lat nie wyściubił nosa poza Samotne Światło i nigdy nie interesował się losem ziem na Wielkiej Wyk. To jest moja cena za wsparcie zbrojne waszego buntu.”

Choć Duncan Blackshore (BG) był pełen złych przeczuć, w milczeniu uścisnął pokrytą potwornymi bliznami dłoń Urragona Krwawego Sierpa. Bo czy miał inne wyjście?

Kiedy następnego dnia „Porzucona Nadzieja” szykowała się do drogi, zaufany nawigator kapitana Lychestera – Gravven Spyre, przyszedł do niego z problemem. Ayka, nastoletnia córka Gravvena, ta o której mówiło się, że morze rozbudziło w niej męskie apetyty, po kłótni z ojcem wyszła z zamku i tyle ją widziano. Korzystając z chwili załadunku młody lord Duncan (BG), wraz z Mistrzem Ferrobrockiem (BG), maestrem Jevanem (BG) i kapitanem Lychesterem (BG), wyruszyli do miasteczka leżącego u stóp zamku, aby rozpytać o dziewczynę okolicznych mieszkańców. Minęła chwila nim trafili na jej ślad – ponoć Ayka pojawiła się wieczór wcześniej na karczemnym spotkaniu z kapitanem okrętu handlowego „Ułudy”, niejakim Rugge. Wpierw kapitan twierdził, że Ayka próbowała zaciągnąć się na jego statek, ale wkrótce jeden z marynarzy przyciśnięty przez wściekłego Lychestera, zdradził, że dostał zlecenie, aby Aykę obezwładnić i uprowadzić, na zlecenie ludzi powiązanych z Drummami. Okręt Drummów pod osłoną nocy odbił z portu i ruszył w kierunku Starej Wyk.

Nim Duncan, Ferrobrock, Lychester i Jevan naradzili się co należy robić dalej, w porcie pojawił się Urragon Krwawy Sierp wraz ze swoją obstawą i – usłyszawszy co się stało – zadeklarował, że jego ludzie wyruszą natychmiast i odzyskają dziewczynę… „jako zaliczkę do naszej umowy…”. Popędzani czasem, bohaterowie zdecydowali powrócić na Wyspę Blackshore i zaufać Urragonowi, ale czy była to dobra decyzja? Rozstrzygnięcie przyniesie przyszłość. Tak oto „Porzucona Nadzieja” ruszyła w drogę do domu, pozostawiając podróżujących nią Żelaznych Ludzi w stanie najwyższej niepewności jutra…

ŚWIATŁO Z GŁĘBIN

Minęło kilka dni, odkąd bohaterowie powrócili do Zamku Blackshore. Lord Godwin nie zdążył jeszcze powrócić z wyprawy do Wroniej Włóczni i negocjacji handlowych z lordem Blackfishem z Dorzecza, więc młody Duncan (BG) wraz z mądrym maestrem Jevanem (BG), zdecydowali, że jest to właściwa okazji, aby wraz Mistrzem Miecza (BG) i Mistrzem Floty (BG) wyruszyć do ruin na Szepczących Mokradłach i na własne oczy przyjrzeć się niezwykłym odkryciom maestrów z Cytadeli. List przyniesiony przez kruka z mokradeł, zdawał się wskazywać na epokowe i niezwykłe odkrycie.

Po połowie dnia drogi starym, od setek czy tysięcy lat nieużywanym i zarośniętym traktem, późnym popołudniem bohaterowie przybyli na mokradła. Podmokłe, bulgoczące i pożerane przez mgłę bagna pełne były wystających konarów, zarośniętych przez pnącza i mchy zagajników i rumowisk kamiennych, spośród których dopatrzyć się można było pozostałości wielkich starożytnych fortyfikacji, w większości pożartych przez torfowaty muł. Maestrowie rozbili swój obóz w najlepiej zachowanej budowli, która swą strzelistością i rozmiarem przypominała wielką wieżę.  Tam, w namiocie rozbitym pod ścianą budowli, maestrowie opowiedzieli gościom o swoim największym odkryciu: wykutej w skale sali pod powierzchnią ziemi i wielkiej studni wypełnionej morską wodą, kryjącej się w środku. Nie czekając dłużej bohaterowie pod przewodnictwem towarzyskiego maestra Timmosa, udali się na miejsce.

Na środku kamiennego sanktuarium, do którego zejść należało za pomocą wąskich, niebezpiecznych schodków mieściła się wyrzeźbiona w skale sześciokątna studnia o przekątnej przeszło 5-ciu metrów. Studnia w większości przykryta była kamienną pokrywą, pokrytą tajemniczymi runami, których nikt jak do tej pory nie zdołał rozszyfrować. Nad studnią, na zachodniej ścianie wielkiego na dwa piętra pomieszczenia, widniała gigantyczna płaskorzeźba, przedstawiająca brodatego mężczyznę o srogiej twarzy i rogatym hełmie niczym u szarżującego byka. Ze szczegółowo wyrytej twarzy wyzierała duma, groza i poczucie władzy, goście stali więc jak oszołomieni tym fantastycznym znaleziskiem. Żaden z maestrów nie wiedział jednak jakiego wielkiego woja lub władcę upamiętniono na płaskorzeźbie, gdyż nie sposób było tego stwierdzić. Jedno, co maestrom udało się ustalić to to, iż technologia użyta do budowy komnaty wskazuje na to, iż pomieszczenie pochodzi z czasów na długo przed przybyciem Andalów na kontynent. Spekulowali, że może być równie stara co niektóre pozostałości odkryte na kontynencie Essos! Niezwykłym fenomenem natomiast okazało się to, iż płaskorzeźba wykonana została z jednego kawałka drewna, które skamieniało pod wpływem warunków panujących w tej okolicy. Po dokładnych oględzinach wydawało się, że płaskorzeźba wrosła w skałę, co stało się przyczynkiem do dywagacji o wielkim drzewie rosnącym tu przed wiekami, którego system korzeniowy został użyty do stworzenia tego fantastycznego pradawnego wizerunku.

Ekscytujące odkrycie zostało brutalnie przerwane w chwili oględzin studni. Do czarnej dziury wykutej w skale prowadziły wąskie, niknące w wodzie schodki. Studnia wypełniona była słoną morską wodą, a więc system domniemanych jaskiń, który tę wodę doprowadził, musiał mieć ujście na morzu. Kiedy bohaterowie zwiedzali studnię, jeden z maestrów odkrył coś, czego tu wcześniej nie było: zwłoki, unoszące się głową w dół na powierzchni wody. Po wyciągnięciu ich na górę wszystkich ogarnęła trudna do wypowiedzenia zgroza. W studni pływał Mokra Czupryna, najsłynniejszy kapłan Utopionego Boga i rodzony brat Balona Greyjoya, martwy i – sądząc po śladach żelaznego uścisku na ramionach starego – ktoś mu w tym dopomógł.

Nie trzeba chyba tłumaczyć, jakie konsekwencje dla rodu Blackshore wiążą się z tym wydarzeniem. Wspomnieć warto tylko, że w czasach gdy ród Greyjoy nawołuje do powrotu do Dawnej Drogi, w czasach gdy kapłani Utopionego Boga wiodą prym na Żelaznych Wyspach i w czasach, gdy Goodbrother wraz z Blackshoramie potajemnie zbierają siły, aby oprzeć się zakusom Balona, niehybnie prowadzącym do wytępienia ich rodzin, śmierć Aerona Greyjoya na włościach Blackshore może się stać niczym innym jak tylko przyczynkiem do natychmiastowego wybuchu wojny. Za wcześnie! Żaden z rodów Wielkiej Wyk nie obroniłby się dziś przed miażdżącym atakiem żelaznego króla!

Wahając się co należy zrobić, bohaterowie pozostali na Szepczących Mokradłach jeszcze kilka dni, starając się dociec przyczyny śmierci Mokrej Czupryny i analizując przy okazji mądre księgi w poszukiwaniu informacji, które mogłyby ich przybliżyć do rozszyfrowania pochodzenia i przeznaczenia skalnej jaskini. Dzięki prastarym traktatom lingwistycznym maestra Jevana (BG), udało się zidentyfikować jeden z runów wyrytych na pokrywie studni. To symbol Naggi – miejsca na Starej Wyk, w którym w pradawnych starożytnych czasach organizowano wiece, na których Żelaźni Ludzie w głosowaniu wybierali swoich królów. Symbol ten wysyłany był przez zwołujących wiec kapłanów Utopionego Boga na wszystkie krańce Żelaznych Wysp. Był to znak, że odbędzie się wiec. Tylko co ten symbol robi tak daleko od Starej Wyk i Wzgórza Naggi, gdzie odbywały się głosowania? Dlaczego został wyryty na pokrywie studni wypełnionej morską wodą? I kim jest tajemnicza sroga postać, wyryta w skamieniałym korzeniu gigantycznego drzewa, niczym strażnik tego tajemniczego miejsca?

Sny… Skalna jaskinia wypełniona pełzającym po ścianach błękitnym światłem, którego źródło pulsowało gdzieś głęboko pod powierzchnią studziennej wody. Oczy i usta płaskorzeźby, płaczące krwawymi łzami, ściekającymi prosto do przejrzystej wody. Tajemniczy lud zebrany nad studnią, śpiewający dziwną nieharmoniczną melodię. Słodka wabiąca i oszałamiająca kobieca pieśń, płynąca z rozświetlonej od środka wody. Prastary brodacz zasiadający na kamiennym oleistym tronie w wielkiej kolumnowej sali z otwartym dachem, przez który widać zupełnie nieznane konstelacje. Cielsko wielkiej bestii morskiej złożone na wzgórzu, w przyspieszonym tempie rozkładające się tak, iż pozostały po niej tylko żebra, sięgające niczym kolumny ku niebu…

Czy to tylko imaginacja? Przebłysk z pradawnej przeszłości?
A może zapowiedź przyszłości?

ŹRÓDŁO OBRAZKA: Obsidain Photography z Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *