[ESOTERRORISTS] MATTHEW SANDERSON “THE LOVE OF MONEY” Recenzja scenariusza
Do gry RPG “The Esoterrorists”, opracowanej przez wydawnictwo Pelgrane Press na mechanice GUMSHOE, swojego czasu wydano kilka wysokiej jakości scenariuszy, które jednak w Polsce nie podbiły serc Graczy. A szkoda, bo publikacje te, nie tylko w latach gdy były wydawane, są całkiem niezłym przykładem na to, jak sprytnie i kompleksowo wykorzystać znaną nam rzeczywistość do opowiedzenia historii nie z tego świata. Uniwersum “Esoterrorystów” byłoby bowiem uderzająco podobne do naszego, gdyby nie Druga Strona, z której to po nasze dusze i ciała chciwie sięgają wszelkiej maści potworności. Obok tych unikatowych zdarzeń toczy się jednak życie: miasta tętnią energią, drapacze chmur pną się do góry a władcy tego świata spoglądają z góry na swoje imperia, rozważając jak pomnożyć swoje własne miliony $. Jaka jest szansa, że wśród nich trafi się ezoteryczny terrorysta? Albo cała ich szajka? Czy to przypadkiem nie oni mają niepohamowany apetyt na absolutną władzę? I wielkie pieniądze?
WPROWADZENIE
“The love of money” to scenariusz autorstwa Matthew Sandersona, znanego z publikacji Onyx Path Publishing, Chaosium czy Cublicle 7 i współautora m.in. dodatków do „World War Cthulhu”, którego wydanie w Polsce dopiero co zapowiedziało wydawnictwo Black Monk Games. Tymczasem w 2011 r. Sanderson napisał do “Esoterrorystów” samodzielną przygodę dla 4-6 graczy, z pregenerowanymi postaciami, jak wszystkie scenariusze GUMSHOE skupioną na śledztwie i analizie dowodów. “The love of money” zaprojektowano tak, aby nie tylko bohaterowie ale także prowadzący je Gracze musieli wytężyć głowy a do ewentualnych walk zaleca wykorzystanie rozszerzenia mechaniki, przedstawionego w dodatku “The Esoterror Factbook” (choć nie jest to konieczne). Sama publikacja zajmuje 114 stron a w suplementach wprowadza do gry nowy rodzaj istot z innego świata, które obszernie i wyczerpująco opisuje, zgodnie ze standardem znanym z “The Book of Unremitting Horror”. Do tego znajdziemy pięknie przygotowane, czytelne i stylistycznie spójne handouty gotowe do wydruku (i wycięcia) oraz kompletne karty postaci ze statystykami, obszernym backstory oraz powiązaniami pomiędzy nimi. I już tutaj na pierwszy rzut oka widać, że “The love of money” to nie jest scenariusz “konwentowy”, czyli taki, który można by poprowadzić ad hoc. Zapoznanie się choćby z opisami postaci będzie bowiem wymagać skupienia i czasu, stąd nie pozostaje mi nic innego jak zalecić, aby Gracze mogli otrzymać pregenerowane postacie sporo przed pierwszą sesją.
Uwaga! Czytając dalej natrafisz na kilka drobnych informacji o fabule scenariusza. To przeważnie podstawowe informacje, które bohaterowie Graczy poznają już w pierwszych minutach gry lub nawet zapoznając się z pregenerowanymi kartami postaci. Jeśli jednak wiesz, że będziesz występował tu w roli Gracza i nie chcesz psuć sobie zabawy, rozważ zaprzestanie czytania właśnie w tym momencie.
“ALBOWIEM KORZENIEM WSZELKIEGO ZŁA JEST CHCIWOŚĆ PIENIĘDZY” (1TM 6:10)
Przyznam, że moje pierwsze chwile z tym scenariuszem były jak powiew świeżego powietrza. Bazująca na naszej rzeczywistości logika działania siatki nadnaturalnych terrorystów, to bowiem nieczęsto spotykane zjawisko. Temat jest mi bądź co bądź bliski: swojego czasu na studiach zdarzyło mi się badać metody rekrutacji i szkoleń stosowane przez islamskie grupy terrorystyczne a finansowanie terroryzmu, będące w zasadzie motywem przewodnim scenariusza, to wręcz moja specjalność. Dlatego z zachwytem i zrozumieniem przyjęłam zawiązanie akcji, polegające na tym, że bohaterowie Graczy, agenci Ordo Veritatis, pod przykrywką Interpolu prowadzą śledztwo w sprawie zabójstwa swojego kolegi, który załamany życiową tragedią wyruszył na samotną nieautoryzowaną misję rozpracowania źródła finansowania ezoterycznych terrorystów. WOW! Mało który twórca scenariuszy do gier fabularnych pochyla się nad tak przyziemnymi aspektami przejmowania władzy nad światem jak finanse, kadry, szkolenia, przedsiębiorstwa przykrywkowo-legalizacyjne, kanały przerzutu i dystrybucji i reszta całej tej wysoce, bądź co bądź, zorganizowanej działalności przestępczej.
Mamy więc tych złych, przedstawionych w bardzo realistyczny sposób. Mamy wzorowane na rzeczywistych powiązania korporacji matek i podejrzanych firm-córek (albo odwrotnie), których głównym celem jest generowanie funduszy i przykrywanie działalności terrorystycznej. Mamy realistycznego antagonistę z wiarygodną psychologią dorosłego, który jako dziecko z bogatej rodziny, od którego bezwzględnie oczekiwano się, że kiedyś zostanie dziedzicem biznesowego imperium, nie wytrzymał napięcia i… och, byłby spoiler, ale powstrzymałam się w porę. Do tego akcja dzieje się w Amsterdamie i dotyczy branży metali i klejnotów szlachetnych. No no!
Pod skórą scenariusza tętnią za to wątki nieco przypominające alchemiczną opowieść o Kamieniu Filozoficznym. Gdzieś w tle słychać echa historii doktora Jekylla i pana Hyda a wszystko to w anturażu “dymów i luster”, gdzie mistyfikacja goni mistyfikację. Czasem bardziej dosłownie a czasem mniej a antagoniści nie dość, że inteligentni to jeszcze mają zdolność kuszenia i wprowadzania w błąd tak, że łatwo pogubić się w tym co jest prawdziwe a co fałszywe. Tak. “The Love of Money” to skrupulatnie zbudowana historia o bardzo dużym potencjale na mega poważną, zawiłą, nieoczywistą historię, jakich na rynku stosunkowo niewiele.
BOHATEROWIE
W “Esoterrorystach” Gracze wcielają się w role członków tajnej organizacji Ordo Veritatis, która zajmuje się identyfikacją i eliminacją niebezpieczeństw ze strony ezoterycznego terroryzmu. I tutaj właśnie pojawia się moja pierwsza wątpliwość wobec “The love of money”. Aby bowiem móc wycisnąć ze scenariusza co najlepsze, warto, aby wszyscy Gracze przed pierwszą sesją poznali fundamenty działania swojej organizacji. Bez świadomości, że Ordo Veritatis to taka specyficzna służba specjalna, znienawidzona (a być może i zinfiltrowana) przez Esoterrorystów do tego stopnia, że zrobią oni bardzo wiele, żeby zlikwidować jej przedstawicieli, mogą w trakcie gry nie być wystarczająco czujni. Chodzi o to, że jeżeli Gracze będą uważać się po prostu za nadnaturalnych detektywów a nie za funkcjonariuszy operacyjnych, działających pod przykryciem w skrajnie niebezpiecznym środowisku, wiele będzie ich omijać lub nie będą mieli szansy na zdobycie niektórych wskazówek. Dlatego nie zalecam scenariusza początkującym drużynom i – szczerze mówiąc – ja poprzedziłabym go co najmniej kilkoma innymi sesjami.
Autor scenariusza przygotował sześć gotowych postaci powiązanych ze zmarłym członkiem Ordo Veritatis – jego współpracowników z zespołu rozpracowywania finansowania Esoterrorystów. Wszyscy oni żyją zalegalizowani pod fałszywymi tożsamościami a teraz, pod dużą presją czasu, muszą uwolnić się od podejrzeń współudziału w samowolnej operacji antyterrorystycznej a może nawet kolaborowania z wrogiem. Każdego z nich do akcji motywuje co innego: raz będzie to zemsta, innym razem poczucie winy, nadmierna ambicja czy żądza wiedzy a jedna z postaci – siostra zmarłego – jest osadzona w fabule znacznie mocniej niż pozostałe. Jeśli Prowadzący nie zrekompensuje tego pozostałym Graczom, mogą oni mieć poczucie, że grają mniej ważnymi postaciami. Wisienką na torcie są powiązania i konflikty personalne pomiędzy bohaterami, ustawione już w opisach pregenerowanych postaci. Mamy więc potencjał na ciekawy role-play w drużynie.
ŚLEDZTWO TOTALNE
Bez zbędnego lawirowania, “The love of money” silnie ustawia scenę pierwszą, bardzo charakterystyczną dla sesji śledczych: briefing w samolocie lecącym do Amsterdamu, podczas którego bohaterowie dowiadują się kilku startowych szczegółów na temat śmierci swojego kolegi z zespołu. Jak we wszystkich oficjalnych scenariuszach do gier opartych na GUMSHOE, już w tym punkcie zaczyna się siatka/łańcuch wskazówek, prowadzących bohaterów w różne miejsca i pozwalających im krok po kroku składać intrygę do kupy. Na pomoc Prowadzącemu przychodzi flowchart scen, wskazujący na ich powiązania między sobą… cóż. Na tym etapie wygląda dość liniowo a wizerunku nie poprawia to, czego ja w scenariuszach literalnie nie znoszę: obszernych cytatów z bohaterów niezależnych, które można (choć na szczęście nie trzeba), odczytać Graczom. Na szczęście poniżej jest także lista tych samych informacji, które Prowadzący może przekazać w swoim stylu.
Największą część publikacji zajmują kolejno opisane wszystkie sceny (uwaga, sceny to nie miejsca, gdyż czasami w jednej scenie jest ich więcej; zwykle jednak występują w obrębie jednej okolicy/kompleksu), zawierające potencjalne obiekty zainteresowań Graczy oraz wymienione w punktach wskazówki, które można uzyskać z poszczególnych elementów pojawiających się w scenie. Ogromna ilość wskazówek – z każdej sceny można wyciągnąć nawet do 15 niezależnych źródeł informacji, a więc mamy tu do czynienia z bardzo precyzyjnie i szeroko rozpisanymi możliwościami mechanicznymi. Dlatego nie polecam scenariusza początkującym Prowadzącym – gra dosłownie zalewa informacjami. Niemal niemożliwe jest poprowadzenie scenariusza z biegu. Trzeba go przed sesją przeczytać co najmniej kilka razy, zrobić sobie notatki a potem pilnować, aby nie pogubić się w labiryncie śladów. Część informacji/wskazówek wydaje się jednak dość specjalistyczna, więc zamiast opierać się na intuicji Graczy, Prowadzący nie raz będzie sam musiał zaproponować im umiejętności śledcze, które przydadzą się w danej scenie. Jak to w GUMSHOE, wskazówki dotyczą wielu wątków i raczej nie są liniowe a część z nich przedstawiono w formie handoutów (w suplemencie jest ich 12). Pozwalają wykorzystać bardzo szeroki wachlarz umiejętności, od analizy dokumentów przez astronomię i chemię, po psychologię. To jeden z tych scenariuszy, dla których warto wyposażyć Graczy w tablicę suchościeralną albo korkową, które pozwolą na stworzenie mapy myśli. Piszę całkiem serio – łatwo pogubić się w gąszczu informacji.
Dodam, że “The love of money” to zdecydowanie scenariusz o żmudnym gromadzeniu wskazówek a nie taki od strzelanin i pościgów, który można przejść jak burza. Choć mamy tam kilka scen akcji, większość z nich nie ma znaczenia dla scenariusza i wydają się wprowadzone nieco na siłę.
CO MI SIĘ NIE PODOBAŁO?
Na początku scenariusz zdaje się prowadzić trochę za rękę – aby przejść do następnych scen, nie ma za dużo opcji do wyboru a część z nich będzie wprost wynikać z “ciągnięcia” bohaterów za rękę przez postacie niezależne. Rozczarowało mnie też zakończenie – po tak fajnym, oryginalnym zawiązaniu akcji i intrygującym backstory, oczekiwałam czegoś bardziej oryginalnego, niż… rytuał. Choć w grze jest potencjał na kilka widowiskowych, pełnych grozy i klimatycznych scen (vide scena w areszcie), szkoda, że Gracze na część z nich nie mają za wiele wpływu. Zdarza się, że “pod przymusem” przybywają za późno, aby móc coś zmienić i pozostaje im po prostu zebranie wskazówek. Z drugiej strony doceniam to, że wydarzenia dzieją się, czy bohaterowie chcą wejść z nimi w interakcję, czy nie. Czuć, że w tle toczy się historia, bez względu na to, czy Gracze przecinają z nią ścieżki. Mam też nieodparte wrażenie, że scenariusz przyniesie zdecydowanie więcej „radości” osobom, posiadającym wiedzę, choćby filmową, w jaki sposób operują służby specjalne oraz tym, z choćby odrobiną doświadczenia w grach typowo detektywistycznych. Ci Gracze, którzy w takie sesje jeszcze nie grali, mogą czuć się przytłoczeni, zagubieni a nawet zdegustowani.
I w końcu finał, który w mojej opinii jest jednym z najsłabszych elementów całego scenariusza: niestety będzie on wyglądał w zasadzie podobnie za każdym razem, bez względu na to jaka drużyna zasiądzie do stołu. Wyizolowana lokacja i prowadzące do niej wąskie gardło w zasadzie uniemożliwiają inne zakończenie gry. Choć bohaterowie mają wpływ na sposób rozwiązania lub likwidacji problemu, to jednak na bardzo twardych, nienaruszalnych warunkach przedstawionych w scenariuszu… Szkoda.
PODSUMOWANIE
“The love of money” to zawiły i niełatwy do poprowadzenia i rozegrania scenariusz śledczy na poważny i nieszablonowy temat, który mógłby nawet wydarzyć się naprawdę, po usunięciu z niego wątków nadnaturalnych. Ma swoje wady – zdaje się przeładowany informacjami, bywa liniowy i z całą pewnością jest bardzo nierówny, a mimo to może stanowić ciekawą odskocznię dla drużyn, którym nieco przejadła się detektywistyczna groza, typowa dla scenariuszy z większym udziałem fikcji. Poza tym to kawał solidnego materiału, który w mojej opinii starczy na kilka spotkań i może być świetnym punktem wyjścia, do kolejnych przygód-konfrontacji z niebezpieczeństwami międzynarodowej sieci esoterrorystów. Bo przecież, jak to się mawia w znanym filmie o aferze Watergate (i nie tylko): “follow the money”…