„Verónica” (2017 r., reż. Paco Plaza) Recenzja filmu
Info: film produkcji hiszpańskiej, który zdobył nagrodę Goya za najlepszy dźwięk i był nominowany w sześciu innych kategoriach. Reżyser jest znany z kultowego (dla mnie również!) „REC”. 1h 40 min. Netflix.
Wrażenie: o tym, że to film na faktach dowiedziałam się dopiero po obejrzeniu, przygotowując niniejszą recenzję. Ponoć inspirowany raportem policyjnym, w którym opisano aktywność nadnaturalną.
Relacja (bez wielkich spoilerów): lubię ładne, artystycznie nakręcone filmy. Uwielbiam klasyczne horrory o opętaniach (kiedyś nawet się ich bałam!). „Verónica” jest i jednym i drugim. Z początku dość minimalistyczna, rozwija się na bogato i pewnie napisałabym, że to świetny horror, gdyby nie był aż tak naiwny i przewidywalny. A tak jest po prostu fajny.
Szczególnie przypadły mi do gustu fenomenalne przejścia między scenami, podbite intensywniejszą muzyką (w pełni rozumiem skąd nagroda Goya) oraz urokliwa introwertyczka i marzycielka w roli głównej. Choć postać ta jest całkowicie jednowymiarowa, ma w sobie jakiś urok, który sprawia, że fajnie się jej przygląda.
Kompletnie za to nie przemówiły do mnie, dręczące tytułową Verónicę, siły nieczyste. Ja wiem, że po opętaniach i nawiedzeniach nie powinnam oczekiwać logiki, ale – na bogów! – to przecież film. Właściwie nie wiem co nawiedzało dziewczynę i czego chciało. I to byłoby nawet ok, gdyby nadnaturalne nieco rzadziej i może trochę mniej namacalnie materializowało się przed oczami widza.
Całość – fajna. Bardzo dobrze się ogląda. Nie pozostawia widza z konfuzją. Czy wspominałam, że muzyka w dechę?
Ocena Wiewiórskiej: 6/10