„Hemlock Grove” (serial: sezon 1, 2013 r., reż. Deran Sarafian) Recenzja filmu
Info: serial na podstawie debiutanckiej powieści Briana McGreevy; dwie nominacje do EMMY za najlepsze efekty specjalne oraz najlepszy motyw muzyczny. Ma 3 sezony, z czego oglądałam tylko pierwszy.
Wrażenie: najlepszy serialowy horrorek w stylu „high school drama” jaki widziałam. Wracam z ogromną przyjemnością – widziałam dwa razy i pewnie kiedyś zobaczę i po raz trzeci. Oglądałam tylko pierwszy sezon i – niestety – ze względu na delikatną konstrukcję jest ryzyko, że dalej będzie gorzej. Trochę boję się kontynuować.
Relacja (bez spoilerów): uwielbiam takie opowieści. I to w zasadzie mógłby być koniec relacji, ale – ech – obiecałam sobie. A może uda się kogoś namówić do obejrzenia? Promo, z jakim „Hemlock Grove” weszło na scenę może bowiem nieco zniechęcić tych, którzy wprost nie lubią seriali o dziwnych nastolatkach. Jeśli jesteś w stanie dać któremuś szansę i uważasz „Sabrinę” za zbyt cukierkową albo podobał Ci się „True Blood” i nie możesz znaleźć dla niego jakiegoś – mniej lub bardziej – zastępstwa, to spróbuj ten. Jest wystarczająco… inny i ma w sobie coś niezwykłego.
Zacznę od największych atutów, czyli dwóch głównych bohaterów, którzy są absolutnym hitem tej produkcji. W role te wcielili się fascynujący Bill Skarsgård oraz nieco mniej ale również nieprawdopodobny Landon Liboiron. Muszę przyznać, że nie kojarzyłam wcześniej tych aktorów „młodego pokolenia” i mam szczerą nadzieję, że zobaczę ich jeszcze milion razy. Zwłaszcza, że aż tak charyzmatycznych bohaterów, których uwielbia się pomimo wszystko, w innych dziełach kultury ze świecą szukać.
Opowieść budowana jest na dwóch filarach: na tajemnicy, o której bohaterowie w każdym momencie wiedzą nieco więcej niż widz i na absurdzie-i-przesadzie. I choć na pierwszy rzut oka wiele może wskazywać, że tajemnicy jest wręcz za dużo (mamy bowiem tajemnicze brutalne morderstwa, dziwne laboratorium, rody przekazujące pewne-umiejętności z pokolenia na pokolenie, cygańskie wierzenia, byty anielskie i dziwadełka rodem z „Frankensteina”), ów patchwork po prostu działa. Poszczególne elementy tej wielkiej układanki chyba nigdzie nie pasowałyby do siebie, ale w „Hemlock Grove” grają jak marzenie. A najbardziej doceniam chyba to, co dzieje się między postaciami. Chemia, która mnie fascynuje i która buduje ten serial bardziej niż cokolwiek innego. Dla mnie hit, choć zrozumiem każdego, kto będzie kręcił nosem. Obejrzyj cały sezon i nie rezygnuj po pierwszych odcinkach.
Ocena Wiewiórskiej: 8/10